Nigdy nie ukrywałam, że książki Iwony Banach są dla mnie kopalnią dobrego, choć nieco ironicznego humoru. Podobnie jest i tym razem, zwłaszcza, że pojawienie się "przeuroczej" papugi Pindy dodaje fabule większego komizmu, jednak osoby wrażliwe na wulgaryzmy przestrzegam, sporo tu tego.
Jeśli mamy kryminał to musi być trup a jeśli jest trup to musi być śledztwo i jak się okazuje całkiem nie byle jakie i nie byle gdzie. Otchłaniec to mała miejscowość, gdzie zabobony idą w parze z nauką i trzeźwym obrazem sytuacji (choć bywają wyjątki). To miejsce, gdzie wiara w duchy, zoologiczne biuro matrymonialne, szalona artystka, tajemnicze morderstwo no i oczywiście Pinda stanowią o jego"niezwykłości".
Pani Iwona ma specyficzne poczucie humoru, które nie każdemu przypadnie do gustu. Ja jednak uważam, że warto poznać jej książki bo to dobre lekarstwo na chandrę a Pinda szczególne podbiła moje serce.
Książka trafiła do mnie w ramach book tour organizowanemu przez bloga Czytam dla przyjemności. Polecam tę formę szerzenia czytelnictwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz