Berenika i Julian z pozoru wszystko ich dzieli jednak wbrew wszystkiemu ich ścieżki łączą się by mogli kroczyć w jednym kierunku, tylko na jak długo ? Ona piękna i urocza z sercem na dłoni i wrażliwością na ludzką krzywdę. Przez otoczenie uznawana za czarownicę i może coś w tym jest ? On pragmatyk twardo stąpający po ziemi patomorfolog, czy takie połączenie charakterów jest możliwe ? Co przyniesie im los i czy zdołają pogodzić się z jego decyzjami ? Jakie tajemnice przyjdzie im odkryć i jak zaważą one na ich dalszych relacjach ?
Autorka stworzyła ciepłą i nostalgiczną opowieść gdzie bohaterowie odkrywają siebie na nowo, odkrywają tajemnice rodzinne, zaglądają wgłąb siebie i poznają targające nimi uczucia. Pozwalają sobie czuć i brać wszystko takim jakie jest. To historia o zaufaniu, nadziei, o radzeniu sobie w trudnych chwilach. W książce przeszkadzały mi szczegółowe opisy ulic, którymi przemieszczają się bohaterowie, wydaje mi się to zbędne zwłaszcza dla osoby, która nie zna tych rejonów i nie potrafi sobie wyobrazić okolicy. Uważam, że to miejsce w książce idealnie wypełniłoby rozwinięcie wątku fundacji i opieki nad osobami starszymi, trochę mi tego mało. Ciekawego sznytu nadają książce opisy jesieni, związanych z nią obrzędów (np, dziady), przygotowywanych w tym czasie przetworów. To nadaje tej historii ciepła i domowej atmosfery, aż chciałoby się zasiąść z Bereniką w kuchni i napić się z nią tej przygotowywanej przez nią herbaty.
Za możliwość przeczytania tej historii dziękuję blogowi Czytam dla przyjemności i autorce Patrycji Żurek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz