W powojennej Polsce na przełomie lat 50 i 60, gdzie toczy się fabuła
książki, w jednym podwórzu mieszkają cztery rodziny. Cztery domy a jakby
cztery światy. Zlepek narodowości, wyznań, kultur i charakterów w
jednej maleńkiej ojczyźnie.
Przemoc domowa to chyba najbardziej rzucający się wątek w tej książce.
Sąsiedzi choć uczynni to jednak odwracają wzrok od znęcającego się ojca
nad rodziną. Czy Antosia i dzieci zaznają jeszcze szczęścia a ich
oprawcę dosięgnie zasłużona kara ? Rodząca się miłość między Julkiem a
Gretel również nie jest mile widziana, ale czy na pewno niemożliwa ? I
jak potoczą się losy małego Franka, który jest równie inteligentny co
nieszczęśliwy i przekonany o swojej rychłej śmierci ?
Losy tych ludzi przeplecione zostały dużą ilością faktów historycznych z
tamtego okresu i regionu. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie przez
autorkę dialogów w gwarze kurpiowskiej i mazurskiej co dało taki
realistyczny styl. Choćby tylko dla tego książka jest warta przeczytania
bo chyba niewiele tego znajdziemy w innych publikacjach, ja spotkałam
się z typ po raz pierwszy.
Reasumując "Miód w deszczu", to książka obok, której nie można przejść
obojętnie, naładowana skrajnymi emocjami nie pozwala odłożyć się na
później.
Za możliwość przeczytania dziękuję blogowi "Czytam dla przyjemności".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz